Гимн
Гимн
Грустно мне, Боже! Являя заходы,
Ты для меня теплишь радуг сиянья;
Гасишь, склоняя в лазурные воды,
Звезд трепетанья;
Ты золотишь твердь и небо... И что же?
Грустно мне, Боже!
Колос пустой, я вздымаюсь высоко,
Роскоши чужд и довольства не зная.
Пусть для чужих мое строгое око —
Тишь голубая;
Но пред Тобой сердце вскрою я все же:
Грустно мне, Боже!
Словно ребенок, взроптавший на ласки
Матери нежной, — кляну я, печальный,
Солнце, что мечет в закатные краски
Луч свой прощальный.
Хоть оно завтра восстанет все то же, —
Грустно мне, Боже!
Нынче, на море великом затерян,
Сто миль от брега и столько ж до брега,
Видел я аистов... Путь их был верен,
Путь до ночлега.
В польской земле мне встречать их дороже!
Грустно мне, Боже!
Ах! что я часто мечтал на могилах,
Что я не видел родимого дома,
Что уставал я в скитаньях унылых,
С грохотом грома,
Что на чужбине умру, как прохожий, —
Грустно мне, Боже!
Нет, я не лягу, немой и безгласный,
Спать под плитою с надгробьем умильным!
Тот я, кто должен завидовать страстно
Прахам могильным!
Впрочем... что скажет мне смертное ложе?
Грустно мне, Боже!
Дети на родине молятся нежно
Все обо мне ежедневно... О дети!
Челн мой не к родине, в бездне безбрежной,
Мчится на свете!
Тщетно мольбы вам шептать, в детскойдрожи!
Грустно мне, Боже!
Радугу видя, что в яркости света
Ангелы в небе Твои разостлали,
И чрез сто лет умирать будут, где-то
Люди в печали!
Вижу ничтожество наше все строже.
Грустно мне, Боже!
Hymn o zachodzie słońca na morzu
Smutno mi, Boże! Dla mnie na zachodzie
Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowej wodzie
Gwiazdę ognistą…
Choć mi tak niebo Ty złocisz i morze,
Smutno mi, Boże!
Jak puste kłosy z podniesioną głową,
Stoję rozkoszy próżen i dosytu…
Dla obcych ludzi mam twarz jednakową,
Ciszę błękitu.
Ale przed Tobą głąb serca otworzę:
Smutno mi, Boże!
Jako na matki odejście się żali
Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
Ostatnie błyski,
Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,
Smutno mi, Boże!
Dzisiaj na wielkiem morzu obłąkany,
Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem,
Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem.
Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,
Smutno mi, Boże!
Żem często dumał nad mogiłą ludzi,
Żem nie znał prawie rodzinnego domu,
Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu,
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę,
Smutno mi, Boże!
Ty będziesz widział moje białe kości,
W straż nieoddane kolumnowym czołom;
Alem jest jako człowiek, co zazdrości
Mogił… popiołom.
Więc, że nieznane gotujesz mi łoże,
Smutno mi, Boże!
Kazano w kraju niewinnej dziecinie
Modlić się za mnie co dzień; a ja przecie
Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie.
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,
Smutno mi, Boże!
Na tęczę blasków, którą tak ogromnie
Anieli twoi w niebie rozpostarli,
Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie
Patrzący — marli.
Nim się przed moją nicością ukorzę,
Smutno mi, Boże!