Польская литература онлайн №1 / Наш эпос
НАШ ЭПОС
I
Я по твоим следам учился чтенью,
Печальный рыцарь! — вечным силуэтом
Передо мной стоишь высокой тенью,
Спиною к солнцу вычерченный светом,
И ярким нимбом замерший на шлеме
Ласкает луч покинутое стремя…
II
Твои черты полузабыты мною,
Ты стольким их дарил — таким несхожим.
Но сердце?.. — узнаю, оно родное,
И я твоей тревогою тревожим,
Мой вечный друг! Знакомой нам обоим
Поделимся тоскою по героям.
III
Ребенком над зачитанной страницей
(Я помню все и даже цвет бумаги),
Оцепенев нахохленною птицей,
Я чары чтенья, магию из магий,
В себя впивал — и все мне было мало,
И слезы скрыть едва хватало силы,
Когда родня от книги отрывала
или свечу (грошовую!) гасило,
или сверлила мысль: еще немножко,
страница — и захлопнется обложка!..
IV
Суди же сам, насколько ты мне дорог
И мне поверь: я не рожден пиитом
И не витаю в неземных просторах —
Как жил, так и пишу о пережитом…
V
Да, это так… И пусть оружье ржаво,
Ты вновь маячишь, в мареве чернея,
И будишь боль, как сонного удава:
Ведь у меня есть тоже Дульсинея!
VI
Да, это так… Смешного в этом мало —
Читателю смешно и ротозеям —
А нам, коней седлавшим, как бывало,
На страх и на отмщение злодеям,
Освобождая спящую принцессу, —
Нам боль и пыль и долгий путь по лесу.
VII
А смех — потом… Потешимся потомок
Над тем, как безрассудны мы и хилы,
А он — иной, и голос его громок,
И разум свеж, и сам он полон силы…
VIII
Счастливые!.. в раю благословенном
Витают со своими Беатриче
И, недоступны бедам и изменам,
Венчают лавром ясное обличье,
И перстнями их руки осиянны,
И отовсюду слышатся осанны!
IX
Ну, дай им Бог…
X
… а мы, мой рыцарь бледный,
Мы по сырым лесам от замка к замку,
Доспехи опоясав алой лентой,
Из дальней дали тянем нашу лямку,
Застрявшую в решетках, эшафотах
И жерлами ощеренных воротах…
XI
То лежбище драконов на полянах,
Сожженных ядовитою слюною,
То злобный гном, из самых окаянных,
Глаза коня захлещет беленою,
Здесь молят с башен девичьи платочки,
Там серый змей в зеленой оторочке…
XII
Легко ли пробираться по болоту
И выдирать копье из бурелома,
То лишь тебе понятно, Дон Кихоту,
И лишь тебе, великому, знакомо —
И недостойна челядь с ее смехом
Притронуться к заржавленным доспехам!
XIII
Ну, а мою, ламанчец, Дульсинею
Я знаю лишь по снам да по приметам,
А наяву не свиделись мы с нею;
То ветерок покажется приветом,
То прядь волос, играя с покрывалом,
Блеснет звездой, то взглядом изумленным
Найдешь колечко с радужным опалом,
То притаился в вереске зеленом
След туфельки, заметный еле-еле
И крохотной жемчужине подобный…
XIV
И это все!.. Мне часто птицы пели,
Что чары спали, враг повержен злобный,
Светлеет за решеткою оконной —
Разбуженная сходит по ступеням,
Держу свечу, и пятятся драконы,
Бегут от света с яростным шипеньем
И под землей, обламывая крылья,
Скребя когтями, воют от бессилья…
XV
И что ж? — поют певуньи о желанном,
Садясь на щит мой, но душа не рада
И чувствует, привыкшая к обманам,
Что песни лгут, — а нам потребна правда.
И нам за нею гнаться, Дон Кихотам,
Навстречу копьям, ядам и тенетам.
Поэма из книги: «Среди печальных бурь...» Из польской поэзии XIX-XX веков / Сост. Наталья Малиновская. Пер. с польск. Анатолий Гелескул. СПб: Издательство Ивана Лимбаха, 2010.
EPOS — NASZA
I
Z którego dziejów czytać się uczyłem,
Rycerzu! — piosnkę zaśpiewam i tobie.
Wysoki, właśnie obrócony tyłem
Do słońca, które złoci się na żłobie
I, po pancerzu przebiegłszy promieniem,
Z osieroconym bawi się strzemieniem…
II
Liców twych — wyznam — opiewać nie mogę,
Bowiem rozlałeś profil swój na wielu.
Lecz serce? — czuję — i podzielam trwogę
O bohatyrstwo… stary przyjacielu!
Podzielam, mówię, gorącość i zapał,
Których-em z dziejów twych usty nałapał.
III
Dziecina — pomnę — nad ciemnawą kartą
(Bo nawet odcień pamiętam papieru)
Schylony — z głową oburącz podpartą,
O! ileż, ileż ciągnąłem eteru
Z czytania, z księgi, z możności czytania? —-
I jak smutnawo było mi dokoła,
Kiedy już świeca gasła (rzecz tak tania!…)
Albo gdy z starszych kto nagle zawoła,
Albo gdy widzę już, że kilka tylko
Arkuszy — tak że końca dotkniesz szpilką!…
IV
Czylim cię kochał i czy prawdę piszę,
To wiedz ze wspomnień, które tu skreśliłem,
Bom niepiśmienny ja i mało grzészę
Twórczością: piszę — śpiewam — tak jak żyłem…
V
To tak!… więc stajesz mi znów przed oczyma,
Jak ongi, rdzawą osłonięty zbroją,
I smutek budzisz, co się wężem zżyma,
Bo i ja miałem Dulcyneę moją!
VI
To tak!… a śmiechu nie ma w tym, oj! nie ma —
Dla widzów chyba i dla czytelników,
Lecz dla nas? — mówię: dla nas, co obiema
Rękami nikłych walczym rozbójników,
Oswobodzając księżniczkę zaklętą —
Ból, spieka, gorycz i marsz drogą krętą.
VII
A śmiech? — to potem w dziejach — to potomni
Niech się uśmieją, że my tacy mali,
A oni szczęśni tacy i ogromni,
I czyści, i tak zewsząd okazali…
VIII
A oni? — że tak zniskąd nie zdradzani
Po paradyzie latają w promieniach
Z Beatryksami swymi — rozkochani—
W purpurze, w wieńcach i w drogich kamieniach,
Co odśmiechują się niebieskim ciałom
I oczom — i otwartym w strop aż na wskroś Chwałom!
IX
Szczęść-że im, Panie...
X
…a my — kawalery błędne,
Bez giermków, z wstęgą na piersi czerwoną,
Przez mokre lasy, przez lasy żołędne,
Ciągniemy przędzę z dala zaczepioną:
U przekreślonych szyb żelazną kratą,
U najeżonych bram wściekłą armatą…
XI
Raz smoków stado, grzejące się cicho
Na wygorzałej od jadu darninie;
Drugi raz psotny gnom brzozową wiéchą
Około nozdrza koniowi zawinie;
A indziej panna z wieży woła chustką;
A indziej szary wąż z żółtą wypustką…
XII
Przez jakie ścieżek bo chadzałem krocie
Z ogromną dzidą, co gałęzie kruszy,
Ty jeden, wielki, znasz to, Don Kichocie,
Jednego ciebie to wspomnienie wzruszy,
Bo gawiedź śmiać się będzie wielolica,
XIII
A Dulcynea moja — o! prze-chrobry
Rycerzu — wiedz, że w swojej ona
Osobie nigdy mi nie odsłoniona;
— Chyba że wietrzyk jaki, wietrzyk dobry,
Uchyli czasem kwefu i nad włosem
Rumianych grono gwiazd pokaże z dala,
Albo obrączkę tęczową z opala,
Albo obuwia, co się bawi z wrzosem
Kwitnącym, rąbek mały, taki mały,
Jak najdrobniejsza koncha perłowana…
Niewarta ostróg z la Manczy szlachcica!
XIV
To wszystko!… ptaki często mi śpiewały,
Że już zbudzona i odczarowana
Pomiędzy smoki wychodzi z wieżyce;
Że lampę trzyma w ręku, a potwory,
Nie mogąc światła znieść, w ziemię się ryją,
Skrzydłami w ciasne łopoczą piwnice
I klną, i gardła rozdzierają… wyją…
XV
Ale cóż? — ptaki, co im się przywidzi,
To wyśpiewują, przysiadłszy na tarczy
Albo na hełmie moim — a duch widzi,
Że kłamią — prawda jedynie wystarczy
Nam, co za prawdą gonim, Don Kichotom,
Przeciwko smokom, jadom, kulom, grotom!…