Польская литература онлайн №6 / Песня стен
ПЕСНЯ СТЕН
Ночью, когда по-над городом сонным
черною тучей повязано небо,
встанешь бесшумно и, будто ребенок,
уха ракушку приложишь ты к стенам.
Только вздохнул, и в ответ долетели
клавиатурою лестничных маршей
в шуме и шорохе дымной метели
отзвуки хора безвременно павших.
«Словно плющ, сквозь руины и прах
тянутся вверх стебли путаных слов,
и для Варшавы, живой в наших снах,
скорбную песню заводим мы вновь».
— Побежала в пекарню за хлебом
(до сих пор хлеба ждут у нас дома),
и лежу вот с корзинкой нелепо
за углом, никому не знакома…
— Потянулась рука за гранатой:
встретить танки — серьезное дело,
но земля притянула солдата,
и в глазах навсегда потемнело…
— Положили вдвоем на носилки,
простыней ему ноги укрыла,
а вокруг полыхали руины…
На листке написала: «Мой милый…»
Слушай же тех голосов перекличку,
прежде чем в утренней зорьке потонут,
и новый город, от взрывов отвыкший,
в день триумфальный их вновь похоронит.
Слушай же те голоса, о счастливец,
ведь сбережен в этой бойне ты, чтобы
хлеб наш насущный делить справедливей,
жить за себя и за них по-другому.
Как же нам не любить эти стены,
этот город, что в ночь уплывает…
В мрамор обе Варшавы одеты —
та погибшая, эта живая.
Как же нам не любить эти стены,
этот город, что в ночь уплывает…
В мрамор обе Варшавы одеты —
та погибшая, эта живая.
ŚPIEW MURÓW
Nocą gdy miasto odpłynie w sen trzeci
A niebo czarną przewiążę się chmurą
Wstań bezszelestnie jak czynią to dzieci
I konchę ucha tak przyłóż do murów
Zaledwie westchniesz a już cię doleci
Z samego dołu pięter klawiaturą
W szumach i szmerach skłębionej zamieci
Minionych istnień bolesny głos chóru
„Bluszczem głosów spod ruin i zgliszcz
Pniemy się nocą na dachy i sen
Tobie Warszawo w snach naszych śnisz
Nucąc wrześniami żałobny nasz tren"
Biegłam rankiem po chleb do piekarni
A chleba dotąd czekają tam w domu
A ja leże z koszykiem bezradnie
Tuż za rogiem nieznana nikomu
Właśnie ręką chwytałem za granat
Żeby czołgi przywitać nim celnie
Ziemia była spękana zorana
Nagle świat mi się zaćmił śmiertelnie
Myśmy obie wyniosły na noszach
Jeszcze kocem okryły mu nogi
Bo krzyczeli dokoła że pożar
Ja na świstku pisałam „Mój drogi"
Słuchaj tych głosów żałosnych żarliwie
Nim brzask poranny uciszy je w niebie
I nowe miasto w napiętej cięciwie
Dni tryumfalnych na nowo pogrzebie
Słuchaj tych głosów bo po to szczęśliwie
Ocalon zostały w tragicznej potrzebie
Byś chleb powszedni łamał sprawiedliwiej
I żył za tamtych i za siebie lepiej
Jak nie kochać strzaskanych tych murów
Tego miasta co nocą odpływa
Kiedy obie z greckiego marmuru
I umarła Warszawa i żywa
Jak nie kochać strzaskanych tych murów
Tego miasta co nocą odpływa
Kiedy obie z greckiego marmuru
I umarła Warszawa i żywa