Дзяды. Отрывок части III. Друзьям-москалям
Друзьям-москалям
Этот отрывок
друзьям-москалям
посвящает автор
Вы помните ль меня? Летя мечтой к темницам,
К друзьям-изгнанникам, томящимся в цепях,
Я мыслю и о вас; я вашим чуждым лицам
Права гражданства дал давно в моих мечтах.
Где вы? Рылеева возлюбленная шея,
которую, как брат, я обнимал, — в ночи
на подлом дереве повисла, коченея…
Проклятье вам, своих пророков палачи!
Бестужев некогда протягивал мне руку, —
певец и воин… Царь ту руку оторвал
от сабли и пера, обрек на труд и муку
и вместе с польскими руками заковал.
Быть может, на иных — проклятье воли Божьей:
Быть может, кто, крестом иль чином осрамлен,
Пожертвовал душой свободной, — и в прихожей,
В прихожей у царя гнуть спину осужден.
Подкупным языком царя, быть может, славит
Быть может, радуясь судьбе своих друзей,
Льет кровь мою в моей отчизне, плахи ставит,
Хвалясь перед царем работой палачей.
Когда из дальних стран, где вольные народы,
Мои элегии на север залетят,
Звуча над краем льдов, — пусть вам зарю свободы
Как журавли весну, они благовестят!
Узнаете меня по голосу!.. Коварно,
В оковах ползая, я с деспотом хитрил,
Но вам все тайны чувств открыл я благодарно
И кротость голубя для вас всегда хранил.
Я выливаю в мир весь яд из этой чаши!
Едка и жгуча речь моя, затем что в ней
Вся кровь, вся горечь слез — слез родины моей!
Пускай же ест и жжет — не вас, но цепи ваши!
А если я от вас услышу жалоб вой, —
Сочту их лаем пса, который привыкает
Носить покорно цепь и, наконец, кусает
И руку, рвущую ошейник роковой!
Do przyjaciół Moskali
Ten Ustęp
Przyjaciołom Moskalom
poświęca Autor
Wy — czy mnie wspominacie! ja, ilekroć marzę
O mych przyjaciół śmierciach, wygnaniach, więzieniach,
I o was myślę: wasze cudzoziemskie twarze
Mają obywatelstwa prawo w mych marzeniach.
Gdzież wy teraz? Szlachetna szyja Rylejewa,
Którąm jak bratnią ściskał, carskimi wyroki
Wisi do hańbiącego przywiązana drzewa;
Klątwa ludom, co swoje mordują proroki.
Ta ręka, którą do mnie Bestużew wyciągnął,
Wieszcz i żołnierz, ta ręka od pióra i broni
Oderwana, i car ją do taczki zaprzągnął;
Dziś w minach ryje, skuta obok polskiej dłoni.
Innych może dotknęła sroższa niebios kara;
Może kto z was urzędem, orderem zhańbiony,
Duszę wolną na wieki przedał w łaskę cara
I dziś na progach jego wybija pokłony.
Może płatnym językiem tryumf jego sławi
I cieszy się ze swoich przyjaciół męczeństwa,
Może w ojczyźnie mojej moją krwią się krwawi
I przed carem, jak z zasług, chlubi się z przeklęstwa.
Jeśli do was, z daleka, od wolnych narodów,
Aż na północ zalecą te pieśni żałosne
I odezwą się z góry nad krainą lodów, —
Niech wam zwiastują wolność, jak żurawie wiosnę.
Poznacie mię po głosie; pókim był w okuciach,
Pełzając milczkiem jak wąż, łudziłem despotę,
Lecz wam odkryłem tajnie zamknięte w uczuciach
I dla was miałem zawsze gołębia prostotę.
Teraz na świat wylewam ten kielich trucizny,
Żrąca jest i paląca mojej gorycz mowy,
Gorycz wyssana ze krwi i z łez mej ojczyzny,
Niech zrze i pali, nie was, lecz wasze okowy.
Kto z was podniesie skargę, dla mnie jego skarga
Będzie jak psa szczekanie, który tak się wdroży
Do cierpliwie i długo noszonej obroży,
Że w końcu gotów kąsać — rękę, co ją targa.